piątek, 28 września 2012

Bulwar Filadelfijski

Z czym kojarzy Wam się Toruń? Z dziełami Ojca Rydzyka? A Filadelfia? Z filmem albo piosenką Bossa? Te stereotypowe odpowiedzi są błędne - otóż Toruń powinien kojarzyć się z Filadelfią, a Filadelfia z Toruniem. A to za sprawą Bulwaru Filadelfijskiego, który znaleźć możemy właśnie w Toruniu. Nazwa bulwaru pojawiła się już w latach 70-tych ubiegłego wieku (a więc za czasów komuny, która pewnie wolałaby nazwę o mniej kapitalistycznym rodowodzie), i nie jest przypadkowa; oba miasta współpracują ze sobą. Dla wyrównania relacji pomiędzy światem kapitalistycznym i komunistycznym w centrum Starego Miasta działa Apteka Radziecka.
Apteka Radziecka w Toruniu.
Nazwa prawdopodobnie pochodzi od rajców miejskich, a nie od Związku Radzieckiego.
Bulwar Filadelfijski słynie z tego, że umarł na nim łabędź chory na ptasią grypę; z tego też powodu postawiono mu pomnik. Dziwnych pomników w Toruniu jest zresztą więcej; możemy znaleźć pomnik osiołka, praczki, kaczki, i jeszcze kilka innych. Przy Bulwarze Filadelfijskim znajduje się również Hotel Bulwar - całkiem dobry hotel, działający w byłych koszarach armii pruskiej.
Z okien Hotelu Bulwar widać dokładnie że Krzywa Wieża jest rzeczywiście krzywa
Bespośrednio z Hotelu Bulwar można wspiąć się po schodach, przejść przez bramę w murach obronnych, i udać się na Stare Miasto. Stare Miasto w Toruniu jest ładne, zadbane, ma dwa rynki i dwa zamki. Na Starym Mieście znajdziemy też dom, w którym urodził się Mikołaj Kopernik.
Pomnik Mikołaja Kopernika na Rynku Staromiejskim
Z Rynku Staromiejskiego po kilku minutach spaceru możemy dojść na Rynek Nowomiejski.
Rynek Nowomiejski

sobota, 8 września 2012

Moskwa - Domodedowo

Zaskakuje mnie czasem jak wielu ciekawych wrażeń i spostrzeżeń dostarczyć może z pozoru prosta i typowa podróż z hotelu na lotnisko.
Poranek w Moskwie. Z lewej strony rzeka Moskwa.
Aby jeździć samochodem po Moskwie trzeba mieć mocne nerwy i bardzo dużo cierpliwości. Nigdy i nigdzie nie widziałem takich korków - szerokie arterie po 5 albo i 7 pasów w jedną stronę, a wszystkie pasy stojące w miejscu i zapchane do granic możliwości. I to wszystko mimo rozwiniętej sieci metra i kilku ringów otaczających centrum. Dlatego też Rosjanie powszechnie używają nawigacji z online'owym dostępem do informacji o natężeniu ruchu. Styl jazdy w Moskwie jest dosyć nerwowy i agresywny. Na ulicach widać sporo stłuczek.

Po drodze mijamy jedną z siedmiu sióstr.
Prawie jak Pałac Kultury i Nauki, Plac Defilad 1, Warszawa, Polska
Po jakichś 20 kilometrach w nerwowych korkach miasto znika. Jak za dotknięciem różdżki, nagle... Ruch staje się płynny, spokojny, jest wręcz sennie. Mniejszy tłok, mimo że mamy tylko 2 pasy, a nie 5 do 7 jak wcześniej. Mijamy pola, lasy, i wioseczki z cerkwiami z dachami jak cebule. Wreszcie na horyzoncie pokazuje się wieża lotniska Moskwa Domodedovo. Czas jazdy tylko 90 minut - spodziewałem się więcej. Muszę więc zabić trochę czasu na lotnisku.

Lotnisko Domodedovo to egzotyczne linie lotnicze i egzotyczne destynacje, jakich zazwyczaj nie spotykam na moich typowych trasach. Uzbekistan Air do Taszkientu i Buchary, Air Bishkek do Biszkeku, czy Turkmenistan Airlines do Aszhabadu. Spotkać można chyba wszystkie nacje dawnego ZSRR; czerniawi goście z Kaukazu, Uzbecy w śmiesznych czapeczkach, skośnoocy nie wiadomo skąd... Plus mnóstwo oryginalnych typów, jakby żywcem przeniesionych w czasie sprzed ćwierć wieku. Ludzie o złotych zębach, cwaniacy w cyklistówkach, faceci w dresach i czarnych skórach. Nawet jeżeli nie masz dresu, to na lotnisku możesz sobie taki dres kupić. Wszyscy jak jeden mąż owijają bagaże foliami i taśmami klejącymi. To jakaś lokalna obsesja. Zawijają wszystko, i to co nadają, i to co biorą jako bagaż podręczny do samolotu. Chyba aby w drodze nie okradli. Na lotnisku kilka fajnych knajp, w tym ciekawa regionalna Uzbecka Czajchana. 
Na pierwszym planie skrzydło airbusa linii Swiss, dalej Etihad, potem Uzbekistan Airlines.
W tle budynek terminalu Moskwa Domodedovo
I już jestem w samolocie. Nowiutki airbus Swiss Air, w którym rządzą 4 stewardessy o mocno umalowanych ustach. Na czerwono. To chyba jakaś firmowa procedura. W trakcie kołowania przejeżdżamy obok cmentarzyska starych samolotów - widać IŁa-18 z 4 silnikami tłokowymi, i TU-134, którym trudno było wylądować - jak mi kiedyś opowiedział jeden z pilotów z LOTu. Startujemy do Zurichu. Ale to już kolejna historia...