wtorek, 27 grudnia 2011

Święta w Sopocie

No własnie, co można robić w Święta Bożego Narodzenia w Sopocie? Otóż całkiem wiele ciekawych rzeczy.

Przede wszystkim można tam łatwo dojechać. Dzięki nowemu fragmentowi autostrady z Torunia do Nowych Marz (Marzów?) czas dojazdu z Warszawy poniżej 4 godzin, i to bez nadmiernego przekraczania przepisów. Właśnie ten odcinek, z Lubicza przez Łysomice do Nowych Marzów, był najwolniejszym i najbardziej zatłoczonym fragmentem trasy. W kierunku znad morza do Warszawy zupełnie nieefektywnym, z uwagi na wielkie korki w Łysomicach.

Ale wróćmy do samego Sopotu. W Święta Sopot bawi się. Wszystko (prawie) jest otwarte, a Sopocianie masowo wylegują na ulice, zamiast jak reszta kraju oddawać się rytualnej konsumpcji kapusty, pierogów i ryby.

W Święta w Sopocie można pójść na plażę i wypić piwo. Tak, na dowód dokleję tu wkrótce zdjęcie z baru "Przystań" (który zasługuje na osobny wpis, ale muszę wpierw znaleźć kilka starych zdjęć.

piątek, 23 grudnia 2011

O wyższości Świąt Bożego Narodzenia

Temat jak rzeka, ale tytuł bloga motywuje do przeprowadzenia innego typu rozważania. Otóż wyjaśnię dziś moje złożone motywacje dotyczące wyboru miejsca na urlop pomiędzy Świętami a Nowym Rokiem.

A więc:

Cudowna posezonowość i pustki vs. dziki tłum kłębiący się na każdym kroku
Ciekawe, różnorodne knajpy vs. nudne, niemal jednakowe karczmy regionalne, z których każda oferuje kwaśnicę, moskola, oraz występy kapeli po godzinie 18 (za dodatkową opłatą)
Nowy i ciągle darmowy odcinek autostrady z Torunia vs. rozkopana i nieprzejezdna katowicka
Monciak vs. Krupówki

W tym rozdaniu wygrywa Sopot.

sobota, 3 grudnia 2011

czwartek, 1 grudnia 2011

Urodziny Jana H.

Dziś wypada osiemdziesiąta rocznica urodzin Jana Himilsbacha. Niestety system nie pozwala mi wpisać daty 31 listopada (bo tego dnia 80 lat temu urodził się tytułowy bohater tego postu), tak więc jako data zastępcza występuje 1 grudnia.

Jan Himilsbach w sposób wybitny wpisuje się w tematykę mojego bloga; w arcyciekawy sposób podróżował ze Zdzisławem Maklakiewiczem we "Wniebowziętych", zaś o jego wyczynach konsumpcyjnych można przeczytać we wspomnieniach wielu mniej lub bardziej znanych osób.

W filmie, co ciekawe, Himilsbach gra niejakiego Narożniaka, a niejaki Narożniak w filmie gra hrabiego Strusia.

I na koniec jeszcze jedna dygresja związana z duetem Himilsbach - Maklakiewicz. Niezapomnianych wrażeń dostarczył mi kiedyś pokaz fragmentu "Rejsu" z japońskim dubbingiem. Bezcenne doświadczenie. Miało to miejsce na imprezie z okazji którejśtam rocznicy istnienia klubu Riviera-Remont. Nagrodę dostał wtedy reżyser Piwowski.