Opis podróży z Warszawy do Tokio, albo o tym że podróże mogą się trochę dłużyć...
Warszawa, godzina 14:00, czyli czas start: wyruszam z domu. Od tej chwili podaję czas w godzinach i minutach od momentu zero.
14:15 jestem na lotnisku.
14:25 próbuje wykłócić się o zaczekowanie z Monachium do Tokio. Okazuje się to niemożliwe. Teoretycznie cały lot na kodach Lufthansy, ale odcinek Monachium-Tokio wykonuje linia ANA - co okazuje się czynnikiem uniemożliwiającym zaczekowanie. Dobry przykład jakości poziomu integracji w ramach sojuszu Star Alliance, do którego należą obaj przewoźnicy...
1:55 trochę opóźniony boarding do Monachium.
2:23 startujemy.
3:48 lądujemy w Monachium.
4:55 checkin na lot do Tokio.
6:00 boarding do Tokio. Bardzo ładny Boeing 777 linii ANA.
7:30 zjadam małe conieco. Serwis i obsługa na znacznie lepszym poziomie niż u europejskich przewoźników. Niestety wracam Lufthansą, tak więc lepszym serwisem mogę nacieszyć się tylko w jedną stronę.
10:00 trochę przysypiam.
13:30 lecę gdzieś nad Syberią w okolicach Irkucka.
15:12 mijamy Chabarowsk i Nikołajewsk na Amurie.
16:30 lecimy 950 km/h nad Morzem Japońskim. Jeszcze jakaś godzina do lądowania w Tokio. Wypełniamy deklaracje celne.
17:40 lądujemy o czasie w Tokio. Ale to jeszcze nie koniec. Przechodzę przez kontrole paszportowe i celne. Po wyjściu kupuję bilet na Narita Express do Tokio Central.
Dreamliner linii ANA na lotnisku Narita. |
19:17 Tokyo Central - przybywamy zgodnie z rozkładem.
19:25 po krótkim błądzeniu w podziemiach wychodzę na powierzchnię i wsiadam do taksówki. Duża stara Toyota (model Crown Super Deluxe) naszpikowana elektronicznymi gadżetami, z bocznymi lusterkami na masce - co jest fajnym rozwiązaniem, bo może w nie patrzeć również pasażer.
Tokio w jesiennym słońcu. Z lewej strony Toyota Crown z charakterystycznymi lusterkami na masce. |
19:52 w pokoju po 19 godzinach i 52 minutach od wyjścia z domu. Ufff. To była długa i ciekawa podróż. Mimo wszystko mam nadzieję że do czasu kolejnej wizyty w Tokio uruchomione zostaną bezpośrednie loty Dreamlinerem z Okęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz